Historia kalendarzowa nr 4 - Początki zawsze są trudne

Słodka bohaterka tej historii, Magda, napisała o swojej pierwszej strasznej hipoglikemii - kiedy to czytałam przypomniały mi się moje własne, przykre sytuacje, ale jednocześnie pomyślałam, że są bliscy mi ludzie którzy mi wtedy pomogli i jak sama sobie w nich radziłam. Na pewno Wam też się przypomną tamte emocje...

Weronika BlueSugarCube

Hej, moja historia wydarzyła się niecały rok temu 4 dni przed Świętami Wielkanocnymi, dokładnie 30 minut po wyjściu ze szpitala. Pobyt mój był zaskoczeniem i był to moment diagnozy. Wszystkie dni w szpitalu przeleżałam pod kroplówkami, jedyny ruch jaki wykonywałam to przejście 2 metry do toalety. Te dni były okropne, każdy moment był jednym wielkim stresorem.., panicznie boje się igieł, a każdego dnia wkuwano mi je po 2-3 razy, dodatkowo lekarze na oddziałach wewnętrznych dla dorosłych totalnie nie są wyszkoleni do rozmowy z 18,5 rocznym człowiekiem, dla którego tak naprawdę wali się świat. Wszystko to owocowało cukrem w okolicach 200. W dniu wyjścia, dostałam insulinkę do obiadu, zjadłam go grzecznie, byle by jak najszybciej do domu. Wsiadłam do samochodu, rozmawiałam z rodzicami, czułam mrowienie na udach, ale zlekceważyłam to, pomyślałam 'a, jadę samochodem to wibracje od nawierzchni.', wchodząc do klatki schodowej zaczęło mi się robić słabo i gorąco.. W sumie to zamiast jakoś się mocno przejąć to spojrzałam się na rodziców i powiedziałam 'o, chyba mam spadek' i uśmiechnęłam się. Mama przerażona patrzyła na mnie, tata ze spokojem otworzył drzwi od windy i wsiedliśmy. Z sekundy na sekundę było gorzej, weszłam do domu, usiadłam na krześle przy stole i mierzyłam cukier. Tak naprawdę pierwszy raz robiłam to sama ja, ręce telepały mi się jakby było -30 st.C. Zmierzyłam, wyszło około, bo w sumie to nie pamiętam, 40-50. Z czoła leciały mi strużki potu, czułam się jakbym umierała, a w oczach miałam łzy, że teraz to ona ma kontrolę nad moim życiem. Mama jedną nogą podtrzymując mnie, bo osuwałam się z krzesła, sięgnęłam do koszyczka z owocami po banana. Jedyna rzecz jaką miała w tej chwili w zasięgu ręki, by jak najszybciej mi pomóc. obrała mi i pocieszając i głaszcząc po głowie, żebym nie płakała, trzymała mi go żebym spokojnie mogła zjeść. Po spożyciu banana, odprowadziła mnie do salonu na kanapę i kazała odpocząć i powoli dojść do siebie, wrócił tata, który był w aptece zrealizować receptę i siedział ze mną. Mama zrobiła obiad i jeszcze tym dojadłam. To była moja pierwsza tak okropna hipoglikemia, a szczerze mogę powiedzieć jedna z 3 w ciągu tych 10 miesięcy, jedyne co mi towarzyszyło to łzy i strach, że teraz moje życie już nie będzie takie samo. I nie byłoby gdyby nie wsparcie ze strony przede wszystkim rodziców, którym chciałabym w tym miejscu bardzo podziękować, oraz wszystkich moich najbliższych. Dzisiaj jest już lepiej, chociaż nie do końca zaakceptowałam siebie z cukrzycą i wciąż mam problemy, złe dni i podłamania, ale staram się z tym walczyć i zaakceptować siebie, bo przede mną jeszcze przecież jakieś 60 lat życia! 

Pozdrawiam, Magdalena Fijałkowska! :)



Kolejne historie...

Historia nr 1   
Historia nr 2  
Historia nr 3

Komentarze

  1. Madziu! Powodzenia! Najważniejsze to się nie poddawać i walczyć o swoje zdrowie i życie :) Ja również pamiętam moje pierwsze niedocukrzenie- nogi miałam jak z waty, trzęsły mi się kolana, to było jeszcze w szpitalu. Do dziś pamiętam siebie siedzącą na krześle na stołówce, zdziwioną co się ze mną dzieje :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty