Poniedziałki, poniedziałki...czyli afera wkłuciowa
Ten poniedziałek coś za bardzo daje w kość :P Wczoraj był ostatni dzień marca i oczywiście ja na wariata odbierałam wkłucia - nawet nie ja, tylko poprosiłam rodziców, bo na uczelnię na cały dzień :P A, że niestety jestem mistrzem przypałów okazało się kilka rzeczy w aptece - przeterminowało mi się zlecenie na wkłucia od lekarza (jak zwykle nie mam czasu na te rzeczy) i nie można ich odebrać. Żeby podjechać do diabetologa to nie było mowy, bo nikogo nie było w poradni. Nowe przepisy przykazują dodatkowo, że nie bierzemy zlecenia od internisty tylko od lekarza pediatry - do 26 roku życia (???). Dla mnie to jakaś paranoja...Jeszcze na deser sprawa, że jak nie odbiorę wkłuć ostatniego dnia miesiąca (czyli właśnie wczoraj) to stracę nie za miesiąc tylko za dwa miesiące czyli za marzec i kwiecień :P Najgorsze jest to, że nie mogłam praktycznie nic pomóc, bo sama jechałam do drukarni i dalej na korektę (co prawda zawsze robię to sama, więc raz na jakiś czas pomoc nie będzię ujmą :D). Na szczęście rodzicom udało się dostać do znanej nam pani pediatry, do której chodziłam z moją młodszą siostrą kiedyś i wypisała nowe zlecenie. Wkłucia czekały odłożone w aptece i wszystko skończyło się dobrze - mam trzy opakowania za marzec, kwiecień i maj, także spokój na jakiś czas :D Jak w załatwianiu takich spraw nie jestem tak roztrzepana na codzień, to ten poniedziałek wyjątkowo mi się udał :P
Weronika BlueSugarCube
Weronika BlueSugarCube
Komentarze
Prześlij komentarz