Walka z niewidzialnym wrogiem
Zatytułowałam ten post "Walka z niewidzialnym wrogiem", mimo że, cukrzycy nie traktuję w ten sposób na co dzień. Jednak zdarzają się dni gdy czuję się dokładnie tak jakby jakaś niewidzialna siła dała mi mocnego kopniaka w brzuch. Tak się właśnie czułam kilka dni temu gdy walczyłam kilka godzin z wysoką hiperglikemią.
Miałam wrażenie, że jestem z góry na przegranej pozycji i czego bym nie robiła to i tak wynik się nie zmieni. Na szczęście po korektach penem, zmianie wkłucia i wypiciu hektolitrów wody z cytryną (i oczywiście chodzeniu do toalety) udało mi się wrócić do prawidłowego poziomu. Czułam po tym wszytkim ogromne zmęczenie i mimo, że rozwiązałam problem, to nadal wydawało mi się, że jestem bezsilna. Takie cukrzycowe zawirowania nie zdarzają mi się często, ale jak już przyjdą, to mam wrażenie, że nie potrafię sobie z niczym poradzić (chociaż jest odwrotnie). Zastanawiam się jak w ogóle mogłam dopuścić do takiej sytuacji. W końcu jednak staram się powstrzymać przed przyczepieniem sobie etykietki "beznadziejna" i przypominam sobie jak cukrzyca potrafi być nieprzewidywalna i jak nam łatwo jest się czasem pomylić - każdy dzień przynosi "niespodzianki". Nie szukam słów by się usprawiedliwić, ale by zaakceptować siebie samą w chwili słabości. Nie ma takiej możliwości by przez całe życie nie spotkała nas żadna ciężka hiperglikemia czy hipoglikemia, bo jest tak wiele czynników, które mogą na to wpłynąć. Tak, będziemy popełniać błędy, będziemy ulegać pokusom, będziemy przepełnieni emocjami, bo jesteśmy tylko ludźmi.
Dzielę się z Wami tą krótką historią, bo wiem, że wiele osób z cukrzycą jest krytycznych wobec siebie samych, ale w bardzo niezdrowy sposób. Samokrytyka jest dobra, jeżeli wyciągamy z sytuacji jakieś wnioski, a nie rozsmarowujemy swoją pewność siebie na podłodze. Nię bądźmy dla siebie samych wrogiem. Mi samej też przychodzą takie negatywne myśli do głowy, ale staram się je odpędzać jak najszybciej. Dziś Ci nie wyszło, ale jutro dostajesz kolejną szansę.
Każdy z nas wie, że będzie walczyć, cokolwiek to za sobą niesie - nieprzespaną noc, pominięcie posiłku mimo głodu...ale my damy radę, bo przecież tacy już jesteśmy, że walczymy do wygranej. Codziennie.
Weronika BlueSugarCube
Od kilkunastu dni leżę z gipsem na nodze. Stopa Charcota. Liczne złamania w stopie, przemieszczenia, skrócenie nogi. Ale stopa jeszcze jest. Czas skończyć z permanentnym przecukrzeniem. Czas podnieść się, bo jeszcze nie wszystko stracone.
OdpowiedzUsuńWalczymy, walczymy, i co z ten walki wynika? Z cukrzycą żyje się aż do śmierci. Ona (cukrzyca) każdego dnia do niej doprowadza. Pomału, powoli jak rak. Cierpliwa jest, jak nie dziś to jutro, na w najmniej spodziewanym momencie, a to hipoglikemia, a to hiperglikemia, a może uderzy w nerki, może rzuci się na wzrok i tak już słaby. Może wylądujemy, może nie kiedyś na wózku inwalidzkim, może, może, może...Ludzie uwierzcie, póki co możemy się poruszać, mamy ręce, nogi, a choroby na tym świecie są o wiele, wiele gorsze. Póki co żyjemy, bo musimy mimo licznych przeciwności losu, jesteśmy tylko ludźmi.
OdpowiedzUsuń