Warszawa wzdłuż i wszerz - od hipo do hiper

Dziś to już myślałam, że padnę - ale cóż, życie :P

Od rana na malarstwie kręciło mi się w głowie, pogoda była paskudna. Stamtąd poleciałam odebrać moje stypendium (nareszcie!) i na "obiad" (czyli do Subway'a, bo na nic innego nie miałam czasu xD). Potem kiedy pomagałam już drugą godzinę przy dekoracjach w szkole podstawowej poczułam, że coś jest nie tak -  zrobiłam badanie - niby 130, ale jakoś tak dziwnie. Zjadłam banana i nic nie podałam, wróciłam malować drzewa xD. Za jakiś czas sprawdzam wynik - 120. Kiedy ruszyłam dalej w miasto na zajęcia z plastyki dobrze, że miałam miejsce siedzące w autobusie, bo od tego latania nawet nie poczułam zupełnie od razu, że mam 50 :P Na szczęście glukoza i soczek w torebce ;) Na koniec zapchałam się kanapką żeby potem nie spadło ;) Jak glukometr pokazałam 90 uspokoiłam się :) Na koniec miałam podjechać odebrać paczkę dla koleżanki (bo wydawało mi się, że to blisko od mojej pracy xD) - okazało się, że jest to na końcu świata :P właściwie wyjazd z Wwa. Ale udało się - sklep był przy Tesco, więc nie mogłam się oprzeć by wejść po żelki :D Po tym lataniu w tę i z powrotem cały dzień, wróciłam do domu koło 21. Oczywiście zapomniałam bolusów - coś mi się zdaje, że po prostu miałam dosyć na dziś :P - i teraz niestety mam 300 :P Ale dam radę ;)
Bardzo mam ochotę na weekend :P 


Weronika BlueSugarCube

Komentarze

Popularne posty