Insulina w kieszeni, makieta w dłoni
Dziś dzień w stylu "jestem spóźniona i zapomniałam połowy rzeczy" :P Mianowicie wszędzie brakowało mi 15 minut - żeby zjeść, żeby spakować makietę, żeby ogarnąć inne dyplomowe rzeczy...z tego wszystkiego w ostatniej chwili przed wyjściem przypomniałam sobie, że nie dobrałam insuliny! :O A bak właściwie pusty i w drenie więcej powietrza niż insuliny...(niedawno robione wkłucie, ale insuliny było mało przy tym).Bez chwili namysłu wrzuciłam do kieszeni kurtki pudełko od insuliny z jedną fiolką w środku i igłą do zbiorniczka pompowego. Wyjęłam z lodówki pena i dostrzyknęłam trochę w udo (wypadłam z wprawy, bo potem mnie bolała noga XD).Wreszcie wyleciałam z toną rzeczy z domu na uczelnię. Gdy zajechałam na miejsce postanowiłam zacząć od dobrania insuliny (bo zaraz znowu zapomnę jak pójdę na korektę). Szybko załatwiłam wszystko przy ławce na korytarzu (miałam ułatwione zadanie, bo wkłucie na brzuchu, więc dobry dostęp) i już mogłam ruszać dalej :D Ciężki dziś był dzień - w końcu poniedziałek - korekta zapowiadająca jeszcze dużo pracy nad projektem, do tego promotor mojej pracy teoretycznej wyszedł wcześniej zamiast czekać na studentów na dyżurze :P
Także szaaał roboty jeszcze przede mną - ale staram się nie łamać, nawet jak jeszcze nie ogarnęłam wszystkiego, bo przecież zdążę :) Mój chłopak bardzo mnie wspiera i nie czuję się tak beznadziejnie, jakbym mogła dołując się sama :P (pozytywny z niego człowiek :)).
Także jak widzicie - za dużo słońca nie zakosztuje póki co - czeka mnie duuuużo pracy w pomieszczeniach :D (makieta, laptop etc.). Ale pocieszam się, że niedługo szybko wszystko ogarnę, skończę i wakacje :)
Weronika BlueSugarCube
Komentarze
Prześlij komentarz