Sesja ciążowa z cukrzycą typu 1. Czy "pokazywać cukrzycę" na zdjęciach?

Przez całą ciąże starałam się robić jak najwięcej zdjęć (i prosiłam też o to męża), bo czas płynął mi naprawdę szybko i bałam się, że w porę nie uchwycę tych pięknych momentów. Bywało to trudne, w końcu czasem nie mamy ochoty być fotografowane gdy czujemy się zmęczone, hormony buzują i ledwo stoimy na spuchniętych nogach.

Jednak z perspektywy czasu cieszę się, że mam sporo takich zwyczajnych zdjęć - spontanicznych, śmiesznych, uroczych. Jestem też zadowolona, że na mojej ciążowej liście odhaczyłam sesję ciążową (czy też sesję brzuszkową), którą chciałam zrobić bliżej porodu.

Musiałam zadać sobie wiele pytań: Czy chcę profesjonalną sesję? Jeżeli tak to czy w studiu czy w plenerze? Czy może lepiej wykonać zdjęcia samemu? W co się ubrać? Kiedy najlepiej zrobić zdjęcia? Powiem szczerze, byłam tym mocno zestresowana.

Było też jedno istotne pytanie, z którym większość przyszłych mam nie musi się borykać. Czy chcę by moja cukrzyca była widoczna na zdjęciach? To znaczy: pompa insulinowa i/lub sensor...

Cukrzyca była tak dużym i intensywnym elementem mojej codzienności w ciąży, że coś zupełnie z nią niezwiązanego byłoby na pewno miłą odmianą. 

Mimo wszystko chciałam by cukrzycowy osprzęt był widoczny na mojej ciążowej sesji - to część mojego ciała, ochrona mojego maleństwa i wsparcie dla mnie w drodze do macierzyństwa. Bo czym są te pamiątkowe ciążowe zdjęcia jak nie celebracją życia i naturalnego piękna? Cukrzyca jest i będzie częścią mojego życia a z moim osprzętem czuję się naturalnie i swobodnie. Czuję się sobą. I to jest piękne.

Finalnie zdecydowałam się na luźną sesję zdjęciową miesiąc przed oficjalną datą porodu. Mój sensor Dexcom G6 był na tą okazję ozdobiony kolorowym plastrem i naklejką na transmiter. Zdjęcia wykonał mój mąż (oraz kilka pomocnych osób) w jednym z moich ulubionych miejsc w Belgii - ogrodzie japońskim w Hasselt (największy w Europie). Udało nam się wcelować w piękne okoliczności przyrody, bo był to okres kwitnienia wiśni i obchodów japońskiego święta Hanami. Była to też świetna okazja do jednej z ostatnich randek tylko we dwoje, więc do ogrodu przyjechaliśmy z wcześniej przygotowanym piknikiem w stylu japońskim.

Nie ważne czy wybierzecie spontaniczną sesję telefonem, czy profesjonalne studio, czy zdecydujecie się na pokazanie swojej cukrzycy na zdjęciach czy nie - ważne byście czuły się dobrze i miały z tego frajdę!

Weronika

Komentarze

Popularne posty